Po 2 godzinach i 38 minutach poznaliśmy króla turnieju ATP w Casablance. Guillermo Garcia – Lopez pokonał po dość wyrównanym pojedynku, faworyta spotkania – Marcela Granollersa, 5:7 6:4 6:3.
Finałowy mecz to przede wszystkim niesamowite emocje, które wprawiły widzów w ogromny zachwyt. Panowie podczas swojej profesjonalnej kariery spotkali się tylko raz – również w Casablance, 4 lata temu. Wtedy to tak jak teraz, starszy z tenisistów uniósł ręce w geście zwycięstwa, pokonując w 1/16 swojego rodaka 6:3, 6:2.
Inauguracyjna partia finału to walka łeb w łeb. Dopiero w 7. gemie do głosu doszedł Granollers, który przełamał rywala. Niestety nie udało mu się utrzymać prowadzenia i chwila dekoncentracji wyżej rozstawionego zawodnika sprawiła, iż musiał pożegnać się z tryumfem w pierwszym secie. Po 67 minutach na tablicy wyników widniał rezultat 7:5 dla Garcii-Lopeza.
Druga odsłona to kolejne wywalczenie prowadzenia przez starszego z Hiszpanów. W pewnym momencie 30-letni zawodnik miał przewagę trzech gemów. Wówczas z nożem na gardle, do ataku przystąpił Granollers, który w ósmym gemie wyrównał stan pojedynku, a następnie pokusił się o breaka i skutecznie go wykorzystał, zapisując seta na swoje konto.
Faworyt z dużą dozą koncentracji wkroczył na kort by rozpocząć koronnego, ostatniego seta. W efektowny sposób przełamał przeciwnika i wyszedł na dwugemowe prowadzenie. Newralgicznym momentem okazał się jednak set 5., po którym zbudził się Garcia-Lopez i po kilkunastu minutach, przy stanie 5:2, jedną ręką dotykał pucharu. Granollers zdołał ugrać jeszcze jednego seta, ale później musiał uznać wyższość swojego starszego rodaka.