Ostatni tydzień był pokazem najlepszego tenisa w wykonaniu Jo-Wilfrieda Tsongi. Francuz pokonując czołowych graczy światowego tenisa utorował sobie drogę po trofeum turnieju Rogers Cup.
Wczorajszym przeciwnikiem 29-letniego tenisisty urodzonego w Le Mans była chodząca legenda tenisa – Roger Federer. Bilans spotkań obu panów przemawia znacząco po stronie Szwajcara, który wygrał 11 na 16 meczów. Ostatni raz przed pojedynkiem w Toronto, Tsonga mógł unieść ręce w geście zwycięstwa na swojej ziemi podczas ubiegłorocznego Roland Garros. Niedzielny finał był kolejnym pokazem skuteczności i siły Francuza.
Najlepszy wynik przed tegorocznym finałem Tsonga w turnieju Masters 1000 Canada osiągnął w 2009 i 2011 roku. Wtedy to zakończył rywalizację w półfinale. W ubiegłym tygodniu nie dał szans śmietance białego sportu, odsyłając między innymi Novaka Djokovicia, Andyego Murraya, Grigora Dimitrova, a na końcu pozbawił złudzeń o tytule Rogera Federera.
Decydujący pojedynek turnieju w Toronto bezapelacyjnie zasługiwał na miano finałowego. Panowie skutecznie utrzymywali swoje podania i nie pozwolili sobie na popełnianie błędów. W partii otwarcia pierwszy i jedyny break w tym meczu padł dla Francuza w gemie 12. Szansa na przełamanie była jednocześnie piłką setową, którą przy stanie 40:30 Tsonga skrzętnie wykorzystał.
Drugi set odbył się już bez przełamań, chociaż było ku temu mnóstwo okazji. Szwajcar popisał się 100% skutecznością obrony sześciu breaków. Jeden z nich dawał możliwość francuskiemu zawodnikowi na szybsze zakończenie batalii. Koniec końców, o wyłonieniu triumfatora miał zadecydować tie-break, w którym to precyzyjnie grający Tsonga, wrzucił do swojej kieszeni 11. tytuł w karierze.
Jo-Wilfried Tsonga – Roger Federer 7:5, 7:6(3)