Choć piątkowe prognozy pogody napawały obawami, w Bydgoszczy udało się rozegrać wszystkie zaplanowane mecze ćwierćfinałowe singla oraz półfinałowe debla.
W rywalizacji singlistek najciekawszym pojedynkiem było starcie rozstawionej z dwójką Rosjanki Anastasii Zakharovej z Czeszką Terezą Smitkovą. Obie panie od początku postawiły na mocno bite, płaskie piłki stąd w starciu co chwila oglądaliśmy efektowne winnery.
Zakharova – była 57 rakieta świata, potrafiła przeciwstawić się agresywnie grającej rywalce i w trudnym momencie, przy prowadzeniu Rosjanki 5:4 i serwowaniu na zwycięstwo w secie zagrała odważnie pod końcową linię kortu wymuszając błędy rywalki. Nie dość, że wyrównała na 5:5, to jeszcze zrobiła to w sposób wybitny bez straty punktu w gemie. Najwyraźniej wybiło to z rytmu turniejową dwójkę. Niby walczyła, niby oglądaliśmy zacięte kolejne gemy, ale za każdym razem górą był już tylko Tereza. Wygrana 7:5 Czeszki zapowiadała dodatkowe emocji i takich się doczekaliśmy.
Rosyjska 19-latka, która w 2021 roku zdobyła tytuły w turniejach podobnej rangi w Kazaniu i Mińsku, 15-tek w Szymkencie, Tbilisi, izraelskiej Netanji, półfinalistka m.in. w Moskwie i Dubaju, najwyraźniej poruszona takim przebiegiem wydarzeń rozpoczęła drugiego seta z taką agresją, że kompletnie rozbiła Smitkovą. Do tego stopnia, że ta przegrała dziewięć gemów z rzędu i w decydującej partii dała się dwukrotnie przełamać.
W tym jednak wypadku bezradność udało się przekuć w dokładniejszą grę pod końcową linię kortu i uderzenia szybko lecących piłek z jeszcze większą siłą. I mecz szybko wyrównał się. Czeszka najpierw odrobiła przełamanie na 1:3, później przy stanie 3:4 zaatakowała ponownie. Jest uderzenie zwłaszcza wzdłuż bocznej linii zaczęli sprawiać ogromne problemy rywalce, zwłaszcza po bekhendowej stronie. Efekt kolejny braek, remis 4:4 i po chwili nawet przy własnym podaniu 5:4. Po stronie Rosjanki, nieprzyzwyczajonej najwyraźniej do takich powrotów pojawiły się nerwowe reakcje. Specjalnie źle podawane na drugą stronę piłki, uderzenia rakietą w kort i coraz mniej pewna mina. A Czeszka robiła swoje. Przy prowadzeniu 6:5 znów popisała się dwoma kapitalnymi wygrywającymi returnami, a na koniec przy pierwszej piłce meczowej zdecydowała się skrót, po którym rywalka nie tylko nie była w stanie kontynuować gry, ale dodatkowo boleśnie wpadła w siatkę. Smitkova wygrała 7:5 i pozostała w turnieju – pokazując co znaczy doświadczenie i umiejętności panowania nad emocjami na korcie.
W turnieju wchodzącym w skład LOTOS PZT Polish Tour – Narodowy Puchar Polski nie ma też pogromczyni Martyny Kubki –Adreei Prisacariu. W starciu z 17-letnią leworęczną kwalifikantką Nastasją Marianą Schunk Rumunka była bezradna. Podobnie jak z Polką przegrała seta pierwszego 1:6, w drugim starała się przyspieszyć wymiany. Tyle tylko, że młodziutka rywalka była na to przygotowana i odpowiadała nie tylko dokładnie, ale z równie dużą siłą. Najtrudniejszy moment przeżyła jednak przy stanie 4:0 i przewadze przy serwisie Rumunki. Otóż nieoczekiwanie pękł wąż z wodą, leżący obok kortu i w szybkim tempie woda zalała arenę zmagań pań. Sędzia Grzegorz Wójcik podjął w tych okolicznościach decyzję o zmianie kortu, przerwa jednak trwała kilkanaście minut.
Nowy kort, nowe wyzwanie oraz wiejący wiatr najwyraźniej Schunk zdekoncentrowały. Po wznowieniu gry zagrała dużo ostrożniej, bez koniecznego ryzyka. W efekcie przegrała gema, po chwili przy własnym podaniu broniła trzykrotnie piłek na przełamanie. Szczęśliwie dla niej ten wyjątkowo trudny moment przetrwała, objęła prowadzenie 5:1 i po chwili wygrała mecz.
Stawkę półfinalistek uzupełniła Darya Astakhonova, po wygranej 6:3, 6:2 z Carole Monnet. Na rozstrzygnięcie z kolei czeka ostatni ćwierćfinał, w którym turniejowa jedynka Katharina Gerlach walczy z Niną Potocnik. Panie swój mecz rozpoczęły z czterogodzinnym opóźnieniem z powodu padającego deszczu i przy stanie 6:1, 2:2 dla Niemki ten sam deszcz znów przerwał pojedynek, którego w piątek już nie dokończono.
W piątek nie rozegrano z kolei ani jednego spotkania turnieju ITF M25 Kozerki Open. Opady deszczu sprawiły, że wszystkie gry (w tym spotkanie drugiej rundy z udziałem Michała Dembka) przełożono na sobotę.