Iga Świątek przyjechała do Nowego Jorku na tegoroczny US Open po serii słabszych
występów w turniejach poprzedzających nowojorski wielki szlem. Polska tenisistka
była więc z jednej strony mniej pewna siebie, ale z drugiej zmobilizowana – możnaby
powiedzieć – “jak nigdy dotąd”.
Iga sama podkreślała wielokrotnie w wywiadach, że gry na kortach trawiastych w
dalszym ciągu się uczy. Jednak po serii 37 zwycięstw z rzędu mało kto przypuszczał,
że Polka nie dość, że przegra już w trzeciej rundzie Wimbledonu (porażka z
Francuzką Alize Cornet), to jeszcze odpadnie w początkowych fazach kilku
następnych turniejów, w tym przed własną publicznością na swojej ulubionej
nawierzchni na kortach Legii w Warszawie.
Tak też Iga Świątek przyjechała na wielkoszlemowy US Open 2022 z zamiarem
udowodnienia, że poprzedzające turniej porażki i wątpliwości co do jej formy były
przesadzone i zbyt pochopnie wygłaszane. Świątek chciała na nowo wzbudzić
zachwyt polskich kibiców i dać im wiarę w to, że kolejna długa zwycięska seria jest
możliwa.
Iga rozpoczęła rywalizację w US Open od meczu z Jasmine Paolini, młodziutką
włoską tenisistką sklasyfikowaną z numerem 78 w rankingu WTA. Faworyzowana Polka
nie dała najmniejszych szans mało doświadczonej jeszcze Włoszce wygrywając
pewnie w dwóch setach 6:3 6:0.
W następnym meczu rywalką Igi była WTA49 doświadczona
tenisistka Sloane Stephens. Mecz z Amerykanką według ekspertów i przewidywań
przedmeczowych miał być zacięty, a Stephens miała postawić się wyżej notowanej w
rankingu Polce. Na korcie rządziła jednak tylko jedna tenisistka i była nią liderka
rankingu. Iga wygrała 6:3 6:2 nie dając rywalce najmniejszych szans.
W meczu trezciej rundy Iga zmierzyła się z kolejna Amerykanką. Klasyfikowana w rankingu jako
96 rakieta – Lauren Davis była w stanie „urwać” Idze Świątek łącznie siedem gemów, co
biorąc pod uwagę mecze Polki w poprzednich rundach było całkiem dobrym
wynikiem. Krótko mówiąc mecz nie był dla naszej reprezentantki spacerkiem.
Na drodze Świątek do ćwierćfinału stanęła będąca w tym sezonie w bardzo dobrej
formie ćwierćfinalistka tegorocznego Wimbledonu Niemka – Julie Niemeier. Od
samego początku meczu widać było, że Julie tanio przysłowiowej skóry nie sprzeda.
Wręcz przeciwnie, pierwszy set zdecydowanie należał do Niemki i to Iga, a nie
skazywana na przegraną Niemka była przed rozpoczęciem drugiej partii pod ścianą.
Jednak w dwóch następnych setach tenisistka numer 1 rankingu wzniosła się na
tenisowe wyżyny i awansowała do kolejnej rundy aplikując rywalce kolejnego w tym
sezonie „bajgla”. Można powiedzieć, że „piekarnia Igi” wznowiła działalność.
pokazując mistrzostwą siłę.
Mecz ćwierćfinałowy i półfinałowy, kolejno z Amerykanką Jessicą Pegulą i
Białorusinką Aryną Sabalenką, były dla Igi pojedynkami, w którym pokazała
prawdziwy hart ducha i to, że odrabiać straty umie jak mało która tenisistka w tourze.
Zarówno z Amerykanką jak i Białorusinką Świątek musiała gonić wynik. Jednak jak
dogoniła już rywalki, potrafiła w kluczowych momentach przechylić szalę na swoją
stronę i cieszyć się dojściem do wielkiego finału, w którym czekała na nią Tunezyjka
Ons Jabeur.
Przed finałowym pojedynkiem tenisowi eksperci nie byli w stanie jednoznacznie
stwierdzić, która z zawodniczek ma większe szanse sięgnąć po puchar za
zwycięstwo w całym turnieju. Minimalne większe szanse dawano Idze, która co by
nie mówić przystępowała do finału z jedynką na plecach i mając większe
doświadczenie w meczach o tak dużą stawkę. Jednak Ons była na fali wznoszącej –
właśnie została numer 2 rankingu i rozegrała fantastyczny półfinał zmiatając wręcz z
kortu rewelację ostatnich miesięcy Caroline Garcię.
Pierwszy set finału w zadziwiająco łatwy sposób padł łupem Polki, która całkowicie
zdominowała wydarzenia na korcie.
Drugi set był już zdecydowanie bardziej wyrównany, ze wzlotami i upadkami jednej i
drugiej tenisistki.
Jednak to Iga znów pokazała instynkt zwycięscy i zamknęła mecz w dwóch setach po
bardzo emocjonującym tie-breaku. Sięgnęła po swój trzeci wielkoszlemowy triumf, a
pierwszy na twardych i szybkich kortach Flushing Meadows w Nowym Jorku.
Za zwycięstwo Świątek dostała oprócz pięknego pucharu również imponujący czek
na 2,6 mln dolarów.
Jeśli chodzi o czysto tenisowy aspekt tej wygranej, Polka zrobiła to po co przyjechała
do Nowego Jorku – wygrała wielkoszlemowy turniej nie będąc w perfekcyjnej
dyspozycji i udowodniła, że numer jeden w rankingu nie jest przypadkowy, ale w pełni
zasłużony.
To zwycięstwo jest również dobrym prognostykiem na końcówkę sezonu 2022/23 i
daje spore nadzieje na to, że Iga obecny sezon zakończy zwycięstwem w kończącym
sezon turnieju Masters w Fort Worth w Teksasie.
Zakończenie sezonu jako numer 1 kobiecego tenisa jest już przesądzone. Polka
kontynuuje pisanie wspaniałej historii…
Autor tekstu: Jakub Jończyk