Mimo ogromnego zmęczenia intensywnym kalendarzem startów żadnej z tenisistek nie trzeba specjalnie mobilizować do tego występu. Większy prestiż od zawodów WTA Championships mają bowiem tylko cztery turnieje zaliczane do Wielkiego Szlema, czyli Australian Open, Roland Garros, Wimbledon oraz US Open.
Dla Turków, którzy wciąż bezskutecznie wypatrują swoich reprezentantów w czołówkach rankingów WTA i ATP, możliwość goszczenia po raz kolejny najlepszych tenisistek świata to prawdziwe święto. Ubiegłoroczne zmagania z trybun hali Sinan Erdem Dome śledziło łącznie ponad 73 tysiące widzów i wiele wskazuje na to, że w najbliższych dniach wynik ten zostanie co najmniej wyrównany. Dla władz Stambułu, który ostatnio po raz kolejny bezskutecznie rywalizował o prawo organizacji letnich igrzysk olimpijskich, zawody WTA Championships to natomiast kolejna znakomita okazja, aby zyskać przychylność międzynarodowej opinii publicznej przed staraniami o możliwość przeprowadzenia u siebie następnych wielkich imprez. – Turcy kochają sport, a dodatkowo chcą być postrzegani jako państwo zmodernizowane, nowoczesne. Tamtejsze linie lotnicze bardzo zaangażowały się w sponsoring najlepszych sportowców świata. Na pewno Stambuł będzie przez cały tydzień żył tym turniejem i dla całej Turcji będzie istotne, aby impreza zyskała jak najlepsze recenzje wśród zagranicznych gości – potwierdza Wojciech Fibak, najlepszy polski tenisista w historii. Warto dodać, że relacje z tegorocznych zmagań nad Bosforem będą transmitowane aż do 167 krajów świata.
Zdecydowaną rekordzistką pod względem liczby wygranych jest natomiast inna zawodniczka, która urodziła się za naszą południową granicą – Martina Navratilova, która zwyciężała 8 razy. Pięć wiktorii ma na koncie Niemka Steffi Graf, a cztery – Amerykanka Chris Evert. W klasyfikacji „narodowej” pierwsze miejsce zajmują Amerykanki (15 triumfów), przed Niemkami (6) oraz Belgijkami oraz Czeszkami/Czechosłowaczkami (po 5). Czy po raz pierwszy w tym zestawieniu – za sprawą Agnieszki Radwańskiej – pojawi się Polska? Na razie wiadomo tyle, że dla 24-letniej zawodniczki spod Wawelu będzie to już piąty start w turnieju WTA Championships. W 2008 roku jako rezerwowa zastąpiła Anę Ivanović i wygrała jedyne spotkanie, jakie miała do rozegrania. Sezon później jako zawodniczka z listy rezerwowej zastąpiła Wierę Zwonariową. W latach 2011-2012 krakowianka w prestiżowej rywalizacja brała udział już jako pełnoprawna uczestniczka. Za pierwszym podejściem wygrała jedno spotkanie (z Wierą Zwonariową) i skończyła grupę na 3. miejscu, a przed rokiem po dwóch grupowych triumfach (z Petrą Kvitovą i Sarą Errani) dopiero w półfinale musiała uznać wyższość Sereny Williams, późniejszej zwyciężczyni całych zawodów.
Podczas tegorocznych zawodów Radwańska zmierzy się w grupie „czerwonej” z Williams, Kvitovą oraz Kerber. Jak wynika z notowań bukmacherów, o awans do półfinału nie będzie jednak łatwo. Według firmy Fortuna najmniej problemów z wyjściem z „grupy śmierci” będzie miała Amerykanka (kurs 1,15-1), która ponownie jest zresztą główną faworytką całej imprezy. Za każdą złotówkę postawioną na ewentualny awans Czeszki można dostać 2,5 zł, a Polki – 2,9 zł. Teoretycznie najmniejsze szanse ma Niemka polskiego pochodzenia, która przed rokiem przegrała wszystkie trzy grupowe spotkania.”
Bartosz Król