US Open 2011 czyli krajobraz po bitwach: Novak i Samantha na tronie. Frytka i Matka w finale debla!!!
Jesteśmy już po czwartym i ostatnim w tym roku turnieju wielkoszlemowym rozgrywanym na Flushing Meadows* w Nowym Jorku. Turniej jak zawsze pełen wielu fantastycznych zawodników i zawodniczek oraz cudownych zagrań i arcyciekawych meczy. Niestety po raz kolejny aura i siła wyższa dały się we znaki organizatorom – najpierw w „mieście które nigdy nie śpi” odczuwalne były wstrząsy sejsmiczne, na szczęście nie wpłynęło to na start zawodów negatywnie, później z kolei huragan „Irene” – zawiało strachem ale turniej poszedł do przodu, jednak już dwa dni obfitego deszczu spowodowały po raz kolejny problemy czyli spiętrzenie wielu meczy na raz jednego dnia i przełożenie finałów na następny, co zrodziło na nowo kwestię zakrycia kortu centralnego dachem. Kibice tenisa jak zwykle żywiołowo dopingując i pokrzykując mieli szansę obejrzeć świetne widowiska. Do niezwykle atrakcyjnych pojedynków nazywanych przez Amerykanów także „popcorn matches” wyliczankę należy rozpocząć od starcia Monfilsa z Ferrero. „Pięciosetówka” dla „Hiszpańskiego Lwa”, ale Gael wieloma zagraniami i akrobacjami zachwycił publiczność. Mecz rewelacja. Potem takie wydarzenia jak: Isner kontra Simon czy Fish kontra Tsonga to mecze wielkiego kalibru. Amerykanie gorąco zagrzewani do walki grali świetnie, co potwierdziło ich znakomitą formę i utwierdziło w przekonaniu, że warto startować w całym cyklu US Open Series, aby na kluczowe zawody być w pełni gotowym. Isner mierzący mocno ponad 2 metry wzrostu popisywał się torpedami z serwisu i okazał się mistrzem tie-breaków. Fish z kolei grał tenis bardzo atrakcyjny dla oka, jednak mimo to Tsonga wyszedł zwycięsko z tej konfrontacji. W ogóle wśród „szesnastki” graczy – reprezentantów gospodarzy znalazło się aż czworo – oprócz wyżej wymienionych jeszcze Roddick i „młody wilk” – czarnoskóry Donald Young. Z bardzo dobrej strony w turnieju pokazał się Ukrainiec – Alexandr Dolgopolov, wprawdzie przegrał z triumfatorem Novakiem Djokovicem, ale niektóre zagrania, styl, jego luźna ręka i łatwość w grze pozwala myśleć, że jest to facet który w niedalekiej przyszłości może mocno namieszać. Półfinały i finał US Open to po prostu kunszt i magia tenisa najwyższych lotów. Mecze Rafy Nadala z Andym Murrayem i Novaka z Rogerem Federerem były pasjonujące i zwyczajnie cudowne, a finał to już maestria i wirtuozeria dwóch magików: „Serbskiego Gladiatora” i „Hiszpańskiego Matadora”. Serb dopiął swego wygrywając 10ąty turniej w sezonie w tym 3eci wielkoszlemowy, śrubując 64 zwycięstwo i inkasując czek na kwotę 2miliony300 tysięcy dolarów. Nie wiemy co czuł „Szwajcarski Mistrz” – Roger, który w półfinale miał dwie piłki meczowe z Serbem, a jednak przegrał, ale bez wątpienia słowa uznania się dla niego należą za dokonania na tym turnieju. 5 zwycięstw z rzędu, finał i półfinał to dowód na to, że chyba nie trzeba tłumaczyć dlaczego Szwajcar za życia stał się legendą, ikoną i idolem białego sportu. Obaj finaliści na ceremonii zakończenia także oddali hołd i powiedzieli kilka ciepłych słów pod adresem ofiar wież World Trade Center i wydarzeń z dnia 11 września 2001 roku. Nole, który wygrał z Nadalem w tym roku szósty finał zrobił sobie fantastyczny prezent tuż przed ślubem ze swoja narzeczona Jeleną Ristić, która gorączkowo przeżywała na widowni grę swojego przyszłego męża. Ciekawostką jest to że na ożenku Serba jego świadkiem będzie rówieśnik i rywal z kortu Szkot Andy Murray. Niestety nie mieliśmy Polaka w turnieju głównym. Łukasz Kubot wciąż leczy kontuzję nadgarstka i nie wystartował, a zeszłoroczny i tegoroczny Mistrz Polski czyli Gawron oraz Janowicz odpadli szybciutko w eliminacjach. Warto także odnotować fakt że Ukrainiec – Sergei Bubka (notabene syn słynnego skoczka o tyczce) – który przegrał w drugiej rundzie turnieju głównego z Francuzem Tsongą – w kwalifikacjach US Open zaserwował piłkę z prędkoscią 157 mil/h czyli w przybliżeniu „na nasze” jest to: 252.7 km/h!!! Niestety serwis ten nie zostanie uznany jako nowy rekord ponieważ piłka była autowa, co znacza że nie zdetronizował Chorwata – Ivo Karlovica, który do tej pory posłał piłkę z szybkoscią 156 mil/h czyli 251 km/h. Drugi jest wciąż Andy Roddick z wynikiem 249 km/h.
Wśród kobiet na uwagę zasluguje wyróżnienie meczu: Stosur – Petrova oraz także meczu „krzykaczek”: Sharapova kontra Azarenka. Monika Seles gdyby oglądała ten mecz pewnie by bya dumna. Z kolei Australijka w finale świetnie zagrała z faworyzowaną Sereną Williams. Ganiała ją po bokach, nie dała jej się rozpędzić, dobrze kontrowała i neutralizowała mocną a także siłową grę Amerykanki. Serena nie dość że przegrała w dwóch krótkich setach, to także w swoim stylu dyskutowała, zwymyślała i obraziła się na sędzinę zawodów. Brawa dla Stosur, która dla przypomnienia ma także polskie korzenie, bowiem jej dziadek jest Polakiem. Jeśli chodzi o polski akcent w turnieju pań to niesamowicie niefortunne losowanie sprawiło że siostry Radwańskie musiały zagrać ze sobą w pierwszej rundzie. Agnieszka wygrała z Ulą, ale kolejnej turniejowej przeszkody już nie przeskoczyła.
W turnieju deblowym jesteśmy dumnie z Naszej pary Frytka/Matka. Chłopcy zagrali bardzo dobry turniej eliminując miedzy innymi takie pary jak Hindusów – Bhupati/Paes oraz Hindusko-Pakistański duet Bopanna/Quereshi. Polski debel eksportowy na finał wyszedł niestety mocno spięty i usztywniony, być może powodem tego była stawka meczu. Ostatecznie po dwóch gładkich setach para niemiecko-austriacka Melzer/Petzschner wywalczyła już drugi tytuł wielkoszlemowy w karierze. Polacy nie wykorzystali szansy, ale i tak należą im się wielkie brawa i podziękowania za to jak grali. Podczas ceremonii wyraźnie zdenerwowani i niezadowoleni z porażki. Należy dodać, iż ogromnym niesmakiem podczas tego meczu była sytuacja z drugiego seta. Przy stanie po dwa i po trzydzieści – kiedy miało się już wrażenie że chłopcy zaczynają łapać wiatr – po woleju Matkowskiego piłka odbiła się od nogi Niemca i trafiła w linię kortu. Sędzia nie widział, Petzschner się nie przyznał, Polacy przegrali kolejne punkty i cały mecz. Dla Niemca duży minus za brak fair-play bowiem w ważnym momencie nie zachował się po tenisowemu.
W turnieju deblowym pań, zwyciężyła po naprawdę dobrym i emocjonującym meczu para Huber/Raymond. Amerykanki pokazały klasę i po przegraniu pierwszego seta następne rozstrzygnęły na swoja korzyść w tiebreak’ach pokonując parę amerykańsko-kazachską: King/Shvedova.
Amerykanie naprawdę powinni być zadowoleni ze swoich graczy w US Open, dodatkowo do sukcesu deblistek, skalp dorzucili w mikście para Oudin/Sock.
Na obiekcie „USTA Billie Jean King National Tennis Center” pojawiło się jak zwykle wiele sławnych i znanych osobistości. Były gwizdy kina i estrady, sportu i muzyki a także mediów i showbiznesu. Tak jak na Wimbledonie w tym roku pojawił się książę William z małżonką, tak na kortach w „Dużym Jabłku” pojawiła się pierwsza dama Ameryki – Michelle Obama, która nie tylko podziwiała artystów rakiety tenisowej, ale również promowała program tenisa dla najmłodszych, w który się zaangażowała jakiś czas temu. Warto jeszcze dodać ze wokół kortów odbywały się także inne imprezy o różnych celach. Był również kolejny akcent polski, bowiem Konsulat RP w Nowym Jorku zaprosił całą ekipę zawodników, zawodniczek wraz ze szkoleniowcami i partnerami na imprezę pod tytułem „Open goes Polish” na której były także Caroline Wozniacki i Angelique Kerber, półfinalistki tegorocznego turnieju. Już po zmaganiach na kontynencie amerykańskim, teraz Polacy walczą z Finami w Pucharze Davisa a potem turniej na francuskiej ziemi w Metz. Bądźcie z Nami.
*Flushing Meadows (dosł. tłum. „nawodnione, wypłukane, przepłukane łąki” – przyp.) – 1.255-akrowy park o znaczeniu historycznym, rekreacyjnym i środowiskowym, największy park w nowojorskiej dzielnicy Queens i jeden ze sztandarowych parków w całym Nowym Jorku.
Autor tekstu: Jan Stański (love4.tennis)