Indian Wells za nami. Triumfatorami imprezy zostali: Maria Szarapowa, Rafael Nadal w singlu oraz Jekaterina Makarowa / Jelena Wesnina, a także bracia Bob i Mike Bryanowie w rywalizacji deblowej. Podsumowując wstęp, Międzynarodowe Mistrzostwa Kalifornii były pod znakiem supremacji rosyjsko-hiszpańsko-amerykańskiej z dużą domieszką argentyńskiej przyprawy.
WTA – rywalizacja Pań
Tegoroczny turniej kobiet w Indian Wells wydawał się nieco bezbarwny, jednak nie bez emocji. Co prawda brak Sereny Williams z pewnością nie uatrakcyjnił rozgrywek – zwłaszcza, że Amerykanie przede wszystkim lubią oglądać i kibicować swoim rodakom – ale poza tym reszta zawodniczek z czołówki zagrała, jak na turniej dużej rangi przystało. Rekord widowni z zeszłych lat został pobity – dumnie oświadczył na ceremonii jeden z organizatorów. Polki tym razem odpadły na tym samym etapie zmagań. O ile awans do IV rundy Urszuli Radwańskiej można uznać jako bardzo pozytywny występ, o tyle od Agnieszki wymagamy nieco więcej w ramach zdrowego rozsądku oczywiście. W I rundzie Isia miała „wolny los”, następnie szybko uporała się z mniej znaną Amerykanką i Kalifornijką – Marią Sanchez. Kłopoty zaczęły się w III rundzie, gdzie Polka niespodziewanie „męczyła się” z Rumunką Soraną Cirsteą. Mecz ostatecznie zwycięski spowodował jednak sporą utratę sił fizycznych przed kolejnym starciem z Rosjanką Marią Kirilenko. Tą samą, którą Aga pokonała w pamiętnym Wimbledonie, gdzie doszła do finału. Ogólnie gra Agnieszki w Kalifornii nie była zbyt porywająca – m.in. brak polotu, widoczny ból i zmęczenie przyczyniły się do tego, że „piękna Maria” okazała się barierą zbyt trudną. To był dobry turniej Rosjanki, która także wyeliminowała gwiazdę zbliżającego się turnieju w Katowicach – Petrę Kvitovą. O wiele cieplej możemy podsumować występ młodszej siostry. W swoim pierwszym meczu Ula oddała po trzy gemy w każdym z setów Holenderce Rus i w II rundzie przyszło jej powalczyć z największym objawieniem amerykańskiego tenisa, turniejową piętnastką – Sloane Stephens. Przez wielu Polka była skreślana w tym meczu, jednakże dyspozycja dnia Uli sprawiła, że to ona wyszła z tego pojedynku zwycięsko, czym zadziwiła wielu fanów tenisa, także swoich fanów. Kolejna bariera – kolejna zdolna Amerykanka, czyli Jamie Hampton, która niedawno była lepsza. Ula ponownie zaprezentowała się pozytywnie i pokazała kibicom białego sportu, że Polska ma obecnie dwie dobre zawodniczki, przechodząc do IV rundy bez straty seta w całej imprezie, jak dotąd. Przed meczem z murowaną faworytką – Wiktorią Azarenką wiadomo było, że przed Ulą stoi przeszkoda z najwyższej półki kobiecego czempionatu, co potwierdziło się w tymże meczu. Ugrane tylko cztery gemy mimo kilku ciekawych akcji zakończyły przygodę młodszej z sióstr Radwańskich.
Sytuacja rzadka, nieco kuriozalna czyli to co wydarzyło się w górnej części drabinki na etapie ćwierćfinałów. Zapowiadające się dwa ciekawe starcia – dla niektórych szlagierowe – czyli Karolina Woźniacka kontra Wiktoria Azarenka oraz Andżelika Kerber kontra Samantha Stosur nie dochodzą jednak do skutku, ponieważ ani Białorusinka, ani Australijka nie wyszły na kort. W efekcie skreczowały, więc o finał kalifornijskiej imprezy zagrały Dunka i Niemka. Maria Szarapowa pozbawiła jednak złudzeń, nie dając w finale większych szans polskiej Dunce a rezulatat 6:2 6:2 w pełni odzwierciedlał dominację Maszy w tej konfrontacji.
Na koniec o jedynej Polce grającej w deblu. Alicja Rosolska dotarła do II rundy w parze z Iriną Camelią Begu z Rumunii, gdzie uległy faworyzowanym tenisistkom, Nurii Llagosterze Vives i Jie Zheng.
ATP – rywalizacja Panów
W końcu Rafael Nadal może zamknąć usta krytykom. Po wygranych turniejach w Ameryce Południowej, głosy na temat formy Hiszpana jednak nie gasły. Awans do finału ze straconym tylko jednym setem stawiał zawodnika z Manacor wyżej u bukmacherów, aniżeli jego finałowego przeciwnika, Juana Martina del Potro z Argentyny. Matador z Majorki nie miał w ćwierćfinale większych kłopotów z odwiecznym rywalem, Rogerem Federerem. To zwycięstwo zapowiadało zdaniem wielu nieunikniony triumf Rafy w Indian Wells po raz trzeci w karierze.
Oceniając Polaków, Łukasz Kubot, sprawił zawód, chociaż nie był stawiany w starciu I rundy jako faworyt. Tenisista z Bolesławca trafił na Francuza Benoit Paire’a i zaczął bardzo dobrze. Pierwsza partia na jego korzyść 7:5, w drugiej przełamania i nagle zaczął psuć zbyt dużo. Wynik znamy. Pewną grę w II rundzie miał Jerzy Janowicz z racji rozstawienia. W pierwszym meczu kalifornijskiej imprezy łodzianin trafił na doświadczonego reprezentanta albicelestes – Davida Nalbandiana. Zapowiadało się to bardzo ciekawe. Jerzyk wygrał i awansował dalej mimo, iż bez fajerwerków i co gorsza z bilansem „winnerów” do niewymuszonych błędów na minusie. W kolejnym spotkaniu na Polaka czekał wyżej notowany Francuz Richard Gasquet. Podobnie, jak w przypadku Kubota, polski gracz uległ reprezentantowi Trójkolorowych i to dosyć gładko, zbyt gładko w porównaniu do tego do czego ostatnio przyzwyczajał.
W grze podwójnej mieliśmy czterech przedstawicieli. „Debel eksportowy” Fyrstenberg/ Matkowski szybciutko dołączył do grona przegranych z francuskimi tenisistami. W I rundzie ulegli Julienowi Benneteau oraz Gasquet. Dalej, bo do ćwierćfinału dotarł Łukasz Kubot w parze z Serbem Janko Tipsareviciem. Przegrali dopiero z późniejszymi zwycięzcami całego turnieju, braćmi Bryanami jednak tanio skóry nie sprzedali. Za to Jerzyk i amerykański Filipińczyk – Treat Huey awansowali do finału, gdzie rozegrali zacięty bój przeciwko bliźniakom. Ostatecznie ulegli 6:3 3:6 10-6, jednakże polsko – filipiński duet zaprezentował się świetnie w swoim debiucie!
Teraz Miami.