W listopadzie minął rok od śmierci czeskiej zawodniczki Jany Novotnej. Młodsza od Bohdana Tomaszewskiego o prawie 47 lat a starsza od Sereny Williams i Rogera Federera o około 13 lat. Urodzona w Brnie Jana, w mieście znakomitych pisarzy czeskich (m.in Milan Kundera, Bohumil Hrabal) i drugim pod względem wielkości w Czechach. Ze stolicy Moraw wywodzą się także Barbora Krejcikowa czy Lucie Safarova. Nie od dzisiaj wiadomo, że czeski tenis to potęga, ostatnio kolejny raz udowodniły to tenisistki zza południowej granicy triumfując w Pucharze Federacji. Drużynę Fed Cup’u Jana przez lata wspierała dobrym słowem.
„Złota Jana” wygrała prawie wszystko co było możliwe na korcie do zdobycia, medale olimpijskie, Wielkie Szlemy w deblu, Wimbledon w singlu, była wiceliderką rankingu gry pojedynczej i liderką rywalizacji deblowych, wygrała ponad 100 turniejów zawodowych. Niestety rak zbiera w dzisiejszych czasach żniwo i nie oszczędza także sportowców. Stres czy depresja są to czynniki sprzyjające tej „zarazie”. Jana pokazała na korcie jak się walczy, serw and volley był jej znakiem firmowym, jakże skutecznym w konkurencji deblistów. Oczywiście ma swoje miejsce w Galerii Sław Tenisa (International Hall of Fame) – był to rok 2005 czyli kiedy Swiss Maestro rozpoczynał dwuletnią współpracę z Tonym Rochem i po raz trzeci wygrał Wimbledon. Wtedy też Agnieszka Radwańska wygrała juniorski tytuł w All England Club.
Z pewnością mecze z Martiną Hingis, Steffi Graf, Monicą Seles czy Natalie Tauziat zostaną w annałach tenisa na wieki. Finał wimbledoński z roku 1993 to ciekawe zagadnienie z punktu widzenia psychologii tenisa. 14 lat profesjonalnej kariery, później krótkie epizody w roli trenerki, 8 lat walki z rakiem. Gdy skończyła karierę w 1999 roku zamieszkała na Florydzie, komentowała mecze dla telewizji. Jana jest przykładem, że warto walczyć o marzenia, od łez po radość na najbardziej prestiżowym turnieju świata. „Outstanding”, „brilliant”, „touching”, „wonderful”, „amazing”, „charming”, „world-class”, „magnificent”, „inspiration”, „fierce competitor” takie słowa o Janie można było wyczytać w zagranicznej korespondencji. Słusznie, ponieważ Czeszka była przykładem do naśladowania a słynny slajs z bekhendu otwierający drogę do siatki to było jej zagranie popisowe.
Jak tenisistkę z Brna zapamiętali eksperci?
„Jana Novotna preferowała styl gry, który jest mi niezwykle bliski. Grała bardzo ofensywnie. Często chodziła do siatki. Imponowała skutecznymi i efektownymi wolejami. Była znakomitą deblistką. Pod koniec kariery osiągnęła największy sukces w singlu. Wygrała upragniony Wimbledon” – mówi Maciej Drabikowski z portalu polski-tenis.pl,
„Janę Novotną pamiętam jako estetkę. Bardzo płynne uderzenia, świetna gra szczególnie przy siatce. Pamiętajmy, że rywalizowała w „złotej erze” kobiecego tenisa z Graf, Seles, Sanchez-Vicario, Sabatini. Mimo ogromnej konkurencji zdołała wygrać Wimbledon w 1998 roku. Co więcej wygrała ów turniej, gdy większość fachowców ją skreśliła, gdyż w poprzednich trzech finałach (dwa Wimbledony oraz finał Australian Open) nie wytrzymywała psychicznie. Wszyscy pamiętamy jej łzy po przegranym finale z Graf, gdy miała „wystawkę” wolejową w kluczowym momencie, którą wyrzuciła na aut. Podniosła się, udowodniła, że poza pięknym graniem w tenisa potrafi też pokonać swoje demony. Wielka zawodniczka” – powiedział Jacek Siemieniako, racquet technician i trener tenisa w klubie „Top Serve Tennis” w Sydney.