Jerzy Janowicz pokonał w piątkowej batalii niegdysiejszego najlepszego tenisistę świata – Lleytona Hewitta. Polak w rozłożonym na dwa dni pojedynku triumfował dopiero po pięciu setach.
Wydaje się, iż czarna seria porażek Jerzyka to już melodia dalekiej przeszłości. Łodzianin, który zanotował w aktualnym sezonie 9 porażek z rzędu, wreszcie powraca do formy sprzed roku. W ubiegłorocznych występach na londyńskich trawiastych kortach, doszedł aż do półfinału, w którym to musiał uznać wyższość Andy’ego Murraya. Dzisiejsza wygrana z Australijczykiem jest kolejnym krokiem w stronę powtórzenia wyniku z ubiegłego roku.
Pierwszy w karierze pojedynek dwóch tenisistów stopniowo zamieniał się w horror. Świetna gra Janowicza w inauguracyjnej partii, która rozpoczęła się we czwartek wlała nadzieje w polskie serca, na szybki, trzysetowy triumf. Polak jako pierwszy został przełamany przez swojego rywala, lecz rewanż przyszedł z podwojoną siłą. Jurek przy stanie 3:5 zdobył 4 gemy z rzędu i wrzucił do swojej kieszeni partię otwarcia.
Przy stanie 4:4 w secie drugim, nad wimbledońskim kortem rozpoczął się deszczowy koncert, nie pozwalając zawodnikom na dokończenie rywalizacji. Mecz został wznowiony następnego dnia. Świetny start zaliczył łodzianin, który najpierw przełamał rywala, a następnie utrzymał podanie i jedną nogą znajdował się już w III rundzie wielkoszlemowego turnieju.
Utytułowany Hewitt nie potrafił znaleźć sposobu na świetnie serwującego i poruszającego się na trawie Polaka. W trzecim secie o wyniku rywalizacji zadecydował tie-break, w którym lider polskiej reprezentacji miał już piłki meczowe. „Niewykorzystane akcje się mszczą” – mimo, iż jest to piłkarskie porzekadło, celnie oddaje sytuację na korcie. Były nr 1 światowego rankingu wykorzystał nieskuteczność swojego rywala i trzecia partia po dwóch setbolach padła jego łupem.
Kolejny set, to znów wyrównana gra obu tenisistów, o której rezultacie zadecydowało przełamanie w 7. gemie. Autorem tego kluczowego break pointa był Hewitt, który nie pozwolił młodszemu przeciwnikowi na re-breaka. Set czwarty wpadł na konto Australijczyka.
5:1 – taki rezultat pojawił się w pewnym momencie piątego seta na tablicy wyników. Większa cyfra znajdowała się przy nazwisku Polaka i już tylko jeden gem dzielił 23-latka od pierwszego triumfu nad tenisistą z Australii. Co prawda, Hewitt zdołał zanotować jeszcze jedno przełamanie, ale to po 9. gemie, którego Polak wygrał „na sucho”, Australijczyk musiał pogratulować mu zwycięstwa.
Na łodzianina w III rundzie Wimbledonu czeka już Hiszpan Tommy Robredo.
Jerzy Janowicz – Lleyton Hewitt 7:5, 6:4, 6:7(7), 4:6, 6:3