Pierwszymi mistrzyniami pierwszego BNP Paribas Poland Open w grze podwójnej zostały Anna Danilina (Kazachstan) i Lidzia Marozawa (Białoruś), które w finale pokonały 6:3, 6:2 Katerynę Bondarenko (Ukraina) i Katarzynę Piter (Polska).
Mecz zapowiadał się na bardziej wyrównany niż okazał się na korcie. Po jednej stronie siatki stanęły tenisistki mogące pochwalić się całkiem solidnymi wynikam w deblu w tym roku. W Gdyni Danilina i Marozawa zagrały razem po raz czwarty. Współpraca układa im się coraz lepiej, wcześniej ich najlepszym wynikiem był ćwierćfinał w Lionie.
Ich rywalki z drugiej strony siatki mają bardziej imponujące CV w obu konkurencjach zawodowego tenisa. Bondarenko zdobyła dwa tytuły singlowe i cztery deblowe, w tym jeden wielkoszlemowy (Australian Open 2008). Piter, zanim dopadły ją kłopoty zdrowotne, wskoczyła do czołowej setki rankingu singlowego (95. miejsce; w deblowym była nawet na 67.), a w grze podwójnej odniosła zwycięstwo turniejowe w Palermo (2013). Jak się gra solo, też nie zapomniała – zaledwie miesiąc temu w Bad Homburg była o kilka gemów od wyeliminowania Petry Kvitovej (w trzecim secie prowadziła z przewagą przełamania). Ta sensacja, do której jednak nie doszło, długo odbijałaby się echem w światku tenisowym.
A dziś w Gdyni:
– Nie można powiedzieć, że byłyśmy blisko tytułu. Rywalki zagrały bardzo solidnie, równo, prawie nie popełniały błędów – podsumowała mecz Polka.
Mimo iż z ostatniego meczu Kasia Piter nie była zadowolona, to z całego turnieju – jak najbardziej. Podczas konferencji prasowej podkreślała, że granie w Polsce do bezcenne doświadczenie.
– To znakomite uczucie, kiedy ma się blisko najbliższe osoby. W tenisie na co dzień jesteśmy skazani na samotność – mówiła Piter. Nasza finalistka przyjechała do Gdyni z tatą – trenerem, a Bondarenko z mężem i dwiema córeczkami, z jedną zresztą codziennie odbijała piłkę w ramach rozgrzewki przed treningiem.
Katarzyna Piter teraz zrobi sobie kilka dni wolnego, a potem pojedzie do Rumunii szukać punktów rankingowych. Będą jej, a raczej im, bardzo potrzebne, aby mogła, mogły dostać się do US Open. Bo choć w Gdyni tytułu nie zdobyły, to grało im się tak dobrze, że chciałyby swoją przyjaźń przypieczętować dobrymi wynikami, które docenią nie tylko najbliżsi.