Z cyklu „Od młodzika do Djokovica”. Odkrywamy uderzenia – FORHEND. Odcinek trzeci.
W dzisiejszych czasach ery nowoczesnego tenisa forhend stał się najbardziej dominującym uderzeniem, z szerokiego wachlarza możliwości tenisisty. Oczywiście obok serwisu. Być może w kobiecym tenisie nie jest aż tak dominujący jakby się zdawało, ponieważ w swojej grze panie operują równie doskonałym bekhendem. Jednak w męskiej grze zdecydowanie zauważamy różnicę w sile zagrywanych uderzeń. Bez dwóch zdań forhend tutaj „bryluje” jako uderzenie agresywne, atakujące i otwierające pole do wielu rozwiązań kortowych.
Pewnie każdy z Nas ma swojego ulubieńca, wzór do naśladowania, tenisistę czy tenisistkę, którzy swoim stylem bycia na korcie i poza nim sprawiają, że utożsamiamy się z tym jak gra, co robi i jak się zachowuje. Nie będę tutaj oryginalny i powiem że moimi faworytami jeśli chodzi o zagrania forhendowe są wielkie postacie czyli Rafa Nadal i Roger Federer. Dlaczego? Z uwagi nie tylko na siłę i szybkość nadawanym przez nich piłkom, ale także różnorodność (na przykład forhend płaski, topspinowy, w biegu czy contre-pied) plus co ważne dokładność techniczną. Wiem że nie jestem jedynym który tak uważa, ale według mnie „dosieb” (taką nomenklaturę kiedyś próbowano wprowadzić jeśli chodzi o forhend, ale się nie przyjęła) w ich wykonaniu to sama przyjemność dla oka kibica tenisowego i znawców tematu. Porównując tych jakże różnych zawodników możemy zauważyć jednak pewne podobieństwa techniczne. Obaj gwiazdorzy rozpoczynają zamach przez skręt ramion i długo trzymają rakietę w górze, aby później użyć jak najlepiej siłę pędu. Także uderzają piłkę na prostej ręce przed sobą. Długo możnaby omawiać technikę i drobne szczególiki. Moim zadaniem jest podpowiedzieć Wam jak pomóc właściwie rozwijać uderzenie wśród 4-6 latków.
Zapewne pamiętacie, że wszystko co robimy z maluchami musi być proste i sprawiać dzieciom frajdę, dlatego już przy rozgrzewce postarajmy się, aby nasi podopieczni od samego początku ćwiczyli także forhend. Przykładowe, łatwe ćwiczonka dla dzieciaków:
-uderzanie pilki gąbczastej ku górze przy użyciu rąk,
-turlanie piłki po korcie do siebie za pomocą rąk,
-mały wyścig, kiedy to maluchy mają dobiec do siatki i wrócić podbijając piłkę ręką w górę.
Kolejnym etapem w lekcji jest użycie rakiet i wszystkie opisane zadanka powyżej możemy ćwiczyć również z rakietkami. Takie proste rzeczy mają za cel poprawić „czucie rakietki”, aby ta stała się tzw. (w języku trenerskim) „przedłużeniem ręki”.
Z upływem czasu treningu typu „play4fun”, przechodzimy powolutku do użycia kortu i siatki. Możemy wtedy zarządzić:
– nagrywanie (rzucanie piłki) na stronę forhendową do dzieci, aby mogły się skupić na punkcie uderzenia, później
– nagrywanie piłki tak, aby zawodnicy musieli się najpierw właściwie ustawić a poźniej uderzyć piłeczkę.
Na każdej lekcji warto jest spędzić czas grając w gry/zabawy, aby maluchy uczyły się obycia z piłką. Przykładem mogą tu być tzw. „mini mecze”, bo nic tak nie rozwija dzieci jak praca w parach (teamwork) oraz wczesne współzawodnictwo które przyczynia się do dalszych postępów.
Wszystko co tutaj opisałem, są to moje osobiste przemyślenia i doświadczenia z dość już długiej kariery trenerskiej (12 lat na korcie jako couch) Poza tym jest to szósty rok kiedy pracuję w Wielkiej Brytanii. Na „Wyspach” nauczyłem się, że „mini tenis” stanowi tutaj niezaprzeczalny fundament w dalszym rozwoju młodego szkraba. Mam nadzieję że tych kilka uwag przyczyni się do poprawy Waszego warsztatu szkoleniowca.
Powodzenia i do dzieła!
Autor: Leszek Rudź (love4.tennis)